poniedziałek, 18 listopada 2013

Porządki wokół siebie to porządki w samej sobie?

Włączył mi się sprzątaholizm. Z całą pewnością nie są to tradycyjne przedświąteczne porządki. Normalnie coś mi padło na mózg. Sprzątam. I PPD wysiada!! Sprzątnę, usiądę, po czyms twierdzę, że niedobrze i sprzątam do nowa raz jeszcze, właściwie już posprzątane...Układam, przekładam, wyrzucam, chwila satysfakcji i cała akcja od nowa...Zaczyna mnie to martwić, czuję się jak Monk, jakbym miała jakąś obsesję...Robiąc jakieś luźne notatki, czy rozwiązując krzyżówki- nawet potrafię poukładać notes harmonijnie z długopisem...Przy czym z drugiej strony robię rzeczy niecodzienne, niepodobne do mnie...tak, jak tatuaż, czy plan pofarbowania łepetyny na konkretny rudy kolor!!! Ja!! Ruda...z tatuażem...Jak zacznę jeść wątróbkę, to zgłoszę się do specjalisty!!

Święta zbliżają się pomału, a ja..nie cieszę się nimi do końca...Bez babci, bez dziadka, no i bez Pawła...Będą inne, ale będą!! Nie będę udawać, że ich nie ma, chować się pod kocykiem i odliczając czas do końca świąt...O nie!! Będą ozdoby, będą wysyłane kartki, będą świąteczne potrawy!! Tylko z opłatkiem pójdę pierwszy raz na cmentarz...I zapalę im światełko...I będzie dwa puste talerze w tym roku...

A w sylwestra się napiję!!

I choćby nie wiem co, następny rok będzie lepszy, bo cóż więcej mogłoby mnie spotkać...
Tak dziś to sentymentalnie...a zaczęłam od porządków...:)