czwartek, 6 lutego 2014

Malutki krok do przodu

Dziś za mną wizyta u immunologa. Coraz bardziej gotowa jestem do zabiegu, ale "cykor" nie mija, zwłaszcza, że teraz funkcjonuję bez kul, a po zabiegu powtórka z rozrywki.

Wciąż jestem "lekko przeziębiona" i coś wychorować się nie mogę, a powinnam - w marcu zamierzam być zdrowa, jak ryba, zwarta i gotowa...

Korzystając z rad Ju, zamierzam jeszcze leniuchować, bo potem biorę się ostro za siebie, rehabilitacja i wreszcie upragniony powrót do formy, podobno zajmuje to około pół roku po zabiegu...

Poza tym takie nudy raczej, czytam, rozwiązuję krzyżówki wręcz hurtowo i spaceruję z psiakiem, spędzam czas z sis, kiedy nie jest w pracy i staram się nie myśleć o P. ( czasem się udaje:) , który z miesiąc jeszcze pewnie posiedzi za granicą. A potem...sprawdzi się to, co ciągle mi powtarzał- czas pokaże, czy odezwie się do mnie, czy nie.

Luty zapowiada się dość spokojnie, już nie mam żadnych planowanych wizyt, jeszcze w marcu pozostaje mi wizyta u nefrologa i kardiologa. Śmieję się już, że jeszcze tylko do psychiatry nie chodzę..., choć to taki śmiech...Był czas, że byłam blisko wizyty u psychologa, to żaden wstyd, nie zawsze wszystko da się udźwignąć...Ale wierzę i bardzo chcę, by było już tylko lepiej!! 

8 komentarzy:

  1. Wiara czyni cuda, więc wierz ! Będzie lepiej, bo niby dlaczego nie ? :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowie w życiu najważniejsze jednak. Powodzenia i zdrowia i sił na rehabilitację! Będzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "czas pokaże, czy odezwie się do mnie, czy nie" - to Ty na niego czekasz i tęsknisz, a on nie wie, czy się odezwie po powrocie? Matko kochana... Wiesz, jesteś na prawdę SILNĄ kobietą. Ja jestem zbyt dużą przekorą ze zbyt dużą dumą niekiedy... Nie wiem czy bym potrafiła tak trwać w niepewności jak Ty... Podziwiam. I zdrówka życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No fakt chore takie eksperymenty. Ale z drugiej strony życie jest nieprzewidywalne... Dwa lata temu powiedziałabym Ci, że mój związek jest skończony, że nie chcę z nim żadnego kontaktu, jedynie minimum przy przekazywaniu sobie dziecka. A teraz? Żyjemy razem, bez zastanowienia mogę powiedzieć, że kocham go całym sercem i oczekujemy drugiego dziecka. A do tego był potrzebny rozwód, ostra wojna... I zaczęcie spędzania czasu razem... Na przekór - jak nie byliśmy parą spędzaliśmy go wiele więcej niż w przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
  5. A pewnie, że nie wstyd! Ani psychiatra! Cokolwiek sprawi, że będziesz się czuła lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Złota kobieta! Fakt, że sama sobie takiego "potwora" wychowała, ale przynajmniej rozumie mój ból;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A nie, mama sobie doskonale zdaje sprawę z tego, że jej syn potrafi być co najmniej irytujący:) Poza tym podobne do siebie jesteśmy w wielu sprawach i często trzymamy wspólny front:)

    OdpowiedzUsuń