czwartek, 16 stycznia 2014

Myślę, że nie stało się nic...

Nic się nie stało od wczoraj, ale post jest ( jaka jestem konsekwentna!!) .Wczoraj w nocy bolały mnie wszelkie mięśnie, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Nie lubię się tak czuć, zwłaszcza, że nie wiem, czy to siada potas, czy grypa dopada. Na wszelki wypadek zapodałam sobie sporą ilość potasu. Rano ciut lepiej, wychyliłam się z domu po zakupy spożywcze, ale czuję się mega słabo...

"Cud" skończyłam. Lubię taki absurd :) Jutro Picoult.

Z nowości- likwidują miejsce pracy mojej mamy, pracuje do końca lutego, potem zasiłek i starania o świadczenie przedemerytalne. Zabijemy się do tego czasu. Naprawdę. Kiedy mieszkałam z P. było między nami ok, kiedy jesteśmy razem na codzień...szkoda gadać...

Tydzień już udaje mi się nie kontaktować z P. On pewnie myśli, kiedy ja się przełąmię...Albo nie myśli...Też jest taka opcja, ale znaki życia daje( jak już pisałam "lajkami").

Na twarzy mam pełno wyprysków, straszną mam cerę, a do okresu daleko...Sis się śmieje, że w końcu zostanie chrzestną...No i co mam odpowiedzieć? Pewnie, że chciałabym, ale wiem,że nie...

Ps. Pierwszy raz od wielu lat grałam dziś z siostrą w chińczyka :) Taka mała przyjemność :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz