wtorek, 14 stycznia 2014

Się dorobiłam..

Kataru się dorobiłam. Po tych kilku dniach straty wyglądają następująco- kilka siniaków, otarć, zadrapany dekolt i katar( coś mnie bierze, zimno, brr i kicham, prycham..), ale było wesoło, a pies wybawił się, jak nigdy :)
Nie myślałam za dużo, poświęcałam czas rodzinie i pieskowi. Teraz czekam, aż mamy siostra przyjedzie w ferie z moją chrześniaczką, będzie dużo ruchu, spacerów, poodwiedzamy rodzinkę, pojedziemy na plażę...Samej się nie chce...

Miałam robić jutro badania, ale w związku z kichaniem, chyba sobie odpuszczę, za to nie mogę doczekać się dnia spędzonego z książkami i dużą ilością gorącej herbaty :) Jeszcze, żeby mnie internet nie kusił, a tak zaglądam, sprawdzam, myślę..

Teraz opycham sie czekoladą, chyba łapie mnie depresja, bo rzadko mam takie napady na słodkie :)
Miłego wieczoru :*

3 komentarze:

  1. A tam od razu depresja, bez przesady. Ja mam katar w zasadzie bez przerwy, obojętne jaka pora roku, temperatura. Chyba powinnam się zacząć martwić;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja czekam na katar i jakieś takie przeziębienie, bo dziś latałam po pacjentach (wizyty domowe), sporo tego, nabiegałam się po piętrach, spociłam jak dzika świnia i na bank mnie przewiało ;p no to sobie czekam na łamanie w kościach ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu!!! PANI czeka na wysłanie,jutro pracuję,ale w czwatrek obiecuję,ze wyślę!

    OdpowiedzUsuń